Czy ktoś jeszcze czyta poezję?

Postawię śmiałą tezę, iż większość z nas, ostatni raz do czynienia z poezją miała w szkole. Gimnazjum, technikum lub w liceum. Ktoś może jeszcze na studiach. Niezależenie od poziomu szkoły, mało kto czyta wiersze. Oczywiście, znamy nazwiska: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Kochanowski, Szymborska oraz Miłosz. Czy jeszcze ktoś? Poezja…

Teoretycznie

Z pewnymi pojęciami zapewne także spotkaliśmy się w szkole. Podmiot liryczny, wers, rym, rytm, strofa, epitet, porównanie, metafora, oksymoron, animizacja, przerzutnia, średniówka… Ktoś jeszcze coś pamięta? Myślę, że tak, gdyż poloniści-terroryści z pewnością odcisnęli nie małe piętno na psychice, nakazują analizę i interpretację utworów poetyckich. Szukaliśmy więc środków stylistycznych, określaliśmy rodzaj liryki, zastanawialiśmy się dlaczego ten akurat przecinek albo myślnik stoi w tym, a nie innym miejscu.

W końcu sprawdzaliśmy czy przypadkiem biografia autora nie odcisnęła piętna na utworze. A może jakieś wydarzenie z ówczesnej historii lub aktualnie panująca moda literacka wpłynęły na tematykę, wykorzystane motywy albo samą formę wiersza?

Byliśmy badaczami, analizatorami, którzy z laboratoryjną dokładnością preparowali kolejne wersy, ba!, zgłoski, aby dowiedzieć się, co też podmiot liryczny chce nam przekazać. Sam jestem już z czasów, gdzie pytanie „Co autor miał na myśli?” było faux pas.

Tylko po co?

Pytanie o celowość nauki zagadnień teoretycznoliterackich jest powtarzane przez wielu, niemalże jak mantrę. Nikomu w życiu przecież ta wiedza się nie przyda. Podobnie jak budowa pantofelka oraz rozłożenie surowców mineralnych w zachodniej Kanadzie. Nawet w ostatnim tygodniu przeczytałem na Facebooku, iż szkoła nie przygotowuje do życia i że życia w niej się nie nauczymy.

Miałem ochotę odpisać, jednak zabrakło mi słów, a chyba jeszcze bardziej chęci. O celowość nauczania analizy wierszy, składni zdania albo odmiany przez przypadki liczebników wielowyrazowych już po prostu nie chce toczyć mi się batalii. Chociaż podskórnie czuję, że powinienem, że muszę?

Bo tak!

Chciałoby się krzyknąć krótkie i zwięzłe „Bo tak!”, ucinając temat. Ale to nie jest odpowiedź. W głębi serca jednak czuję, że choćbym nie wiem jakich argumentów używał, jak tłumaczył, przekonywał, to i tak, jakbym walił grochem o ścianę.

A dla mnie jest jeden, fundamentalny argument. Szkoła ma wyposażyć człowieka w jak najszerszą wiedzę ogólną! Bo tylko posiadając szeroki zasób informacji i odpowiednich umiejętności, które pozwolą z tej wiedzy odpowiednio korzystać, odnaleźć miejsca, gdzie można zdobyć nowe wiadomości oraz dokonać ich selekcji. Jednak szeroka wiedza ogólna to sedno sprawy – nie, nie taka encyklopedyczna, chociaż (tu wrócę do poezji) nauka na pamięć pewnych rzeczy jest też dobrym ćwiczeniem mózgu.

Owszem, większość rzeczy zapomnimy, znikną w czeluściach pamięci i pewnie nigdy już nam nie będą potrzebne. Niemniej ktoś, gdzieś, kiedyś o tym powiedział, kazał się nauczyć… Ciebie może to nie zainteresowało, ale osobie, siedzącej dwie ławki przed Tobą nagle skoczyło ciśnienie i dzisiaj jest światowej sławy analitykiem drobnoustrojów, pracującym właśnie nad szczepionką na raka.

Po co nam daty na historii? Tak, większość zapomnimy. Jednak zakuwanie tych cyferek pozwoli nam w przyszłości przynajmniej na umiejscowienie w czasie pewnych wydarzeń. Bo nad samym sensem nauki historii nie będę dyskutował – historię znać trzeba. Choćby po to, aby w kampanii wódki nie wykorzystać zdjęcia rannego, niesionego przez kolegów, mężczyzny. A na owej fotce walnąć w dodatku słowo „melanż”.

O problemie zrozumienia frazeologizmów już pisałem <klik>.

Prawdopodobnie powtórzę już tę myśl, wyrażoną przez jednego z prowadzących zajęcia na kursie kwalifikacyjnym, jakiego byłem uczestnikiem w zeszłym roku szkolnym. Omawialiśmy wtedy zagadnienie reformy systemu szkolnictwa. Pan, moim zdaniem celnie, dlatego powtarzam to za każdym razem, kiedy jest ku temu okazja, stwierdził, iż obecny system kształci specjalistów. Potrzebna jest jednak szeroka wiedza ogólna, gdyż rozwój postępuje w tak szybkim tempie, iż tak czy siak, staniemy się specjalistami w bardzo wąskiej dziedzinie. Nie może jednak nam zabraknąć wiedzy ogólnej (i umiejętności!)

Wróćmy do poezji

Poezja tak naprawdę była tylko przyczynkiem do napisania tego posta. Na dobrą sprawę, wiersze są nikomu nie potrzebne. Jednak cywilizacja je „wyprodukowała”. O zgrozo! To z wiersza wywodzi się cała literatura. Poezja stała się więc dla mnie swego rodzaju papierkiem lakmusowym.

Zgodzę się z tymi, którzy twierdzą, że większość rzeczy zapomnimy. Zdecydowanie nie zgodzę się natomiast, iż jest to pozbawione sensu.