Dramatyczno-liryczna proza życia, czyli tata i opieka.
Wpis jest komentarzem, który brał udział w konkursie na blogu mama-trojki.pl Bożeny Jędral. Szczęśliwie udało nam się wygrać zestaw Lego Duplo z dźwigiem, o którym mały S. marzył.
Tak się akurat złożyło, iż w zeszły piątek, mały S. był skazany, o przepraszam, oddany pod całodzienną opieką swego kochanego tatusia, czyli mnie. Może bez przesady z tym oddaniem – po prostu to ja poszedłem na opiekę. Tak było łatwiej.
Prolog
Czwartek wieczorem
T: S., jutro zostajesz w domu, nie idziesz do przedszkola.
S.: Dlaczego?
T: Ponieważ jesteś chory.
S.: A mamusia?
T: Mamusia idzie na cały dzień do pracy.
Chwila ciszy.
T: I pamiętaj – jutro śpimy do 10.00
Akt I, scena I
S.: Tatuś! Śpisz?
T: Już nie, co się stało?
S.: Czy ja idę do przedszkola?
T: Nie, nie idziesz. Przecież jesteś chory.
S.: A mama już pojechała?
T: Skoro jej nie ma, to tak.
S.: To ja już chcę wstać.
Patrzę na zegarek – 7:32.
Scena II
T: To co? Wyciągamy klocki
Bo klocki są najlepsze na świecie, szczególnie Lego, ale mały S. jest jeszcze trochę za mały. Tzn. bawimy się klockami Lego, MOIMI (czytaj: duma tatusia z lat dzieciństwa, przetrwały przeszło 20 lat!), ale S. bardziej lubi patrzeć jak buduję, a później bawi się efektami. Części są jednak jeszcze za małe dla niego.
S.: To wybudujmy garaż dla holownika.
T: Niech będzie garaż dla holownika.
Budujemy.
S.: A teraz hangar dla Dusty’ego i Kapitana.
T: Ok.
Po chwili
S.: To ja chciałbym teraz garaż dla holownika.
T: Budujemy.
Sytuacja powtarza się kilka razy. Doszło do tego, iż instrukcję znam na pamięć.
Scena II
Klocki się już znudziły. Ale jeszcze chcąc zachęcić małego S. do zabawy, zaczynam ustawiać wieżę z „Duplaków”. Wyszła! 180 cm i stała. 🙂 Mały zachwycony.
Akt II, scena I
S.: To teraz czytamy.
T: Wspaniały pomysł.
S. ma całkiem pokaźną kolekcję książeczek o Stacyjkowie i Psim Patrolu. Zatem jedziemy z koksem.
S.: Ja chcę tę jeszcze raz.
T: Ale ta była już kilka razy.
S.: Ja ją lubię.
Wiecie jak wygląda spojrzenie chorego, trzyletniego, usmarkanego blond chłopczyka, o niebieskich oczach? Kot ze Shreka wymięka. Więc jedziemy dalej, już z pamięci.
Scena II – obiad
S.: Nie chcę jeść.
T: Ale musisz mieć siły, aby być zdrowym S.
S.: Nie jestem S. Jestem kotem!
Od paru tygodni w naszym domu mieszka kot. Ostatecznie mam trzy koty: Frankę, Kota-Syna-S. oraz trzeciego w głowie.
T: A T-Kot teraz podkradnie ci z talerza kawałek mięska.
S.: Nie zdąży.
I zabawa w kotka-synka oraz kotka-tatę rozkręcona na całego. S. lubi odgrywać role!
Scena III – i co dalej?
Klocki, czytanie, kotki… Niezastąpione planszówki.
T: To, w co zagramy? Żółwie, jeże, duszki, mały, żaby?
S.: Żółwie.
Po dwóch kolejkach…
S.: Teraz w duszki…
W połowie rozgrywki…
S.: Może teraz w policjanta i złodzieja.
„Policjant i złodziej” albo gra w samoloty (planszówki) to odkrycie mojej Wspaniałej Żony. Książka za parę zł, a w niej mnóstwo planszówek. Wycina się żetony, nakleja na tekturkę, coś twardszego. Potrzebna jest jeszcze kostka.
Akt III, bez scen
Dziecko chore, sił trochę mało. S. padł… Godzinka mu nie zaszkodzi.
Akt IV, scena I
S. się obudził. Patrzy tymi swoimi niebieskimi oczkami.
S.: Tatuś, a zbudujesz mi norkę.
T: No pewnie, że zbuduję.
W ruch idzie kołdra, poduszki, większe i mniejsze miśki. Stawiamy ściany, sufit, podłogę. Do tego wszystkiego jeszcze wkracza ciekawska Frania.
Scena II – Żeremię
S.: A teraz żeremię!
T: A jak się buduje żeremię?
S.: Tak, że tu musi być…
I S. objaśnia mi, co i jak
Akt V – bez scen
Nie, nie jestem idealnym rodzicem, T, ojcem jak z obrazka. S. po wielu próbach, o czym do tej pory nie wspominałem (o Boże! Żona przeczyta zapewne), prosi o długą bajkę. Nie jest tak jednak, że włączę mu film, a sam zajmę się czymś innym. Owszem, spojrzę na telefon, może trochę posprzątam, ale staram się aktywnie z nim obejrzeć to, co tam leci.
Zresztą, raczej nie puszczam S. tego, czego sam najpierw nie obejrzę. Poza wizytą w kinie (na razie tylko jedną!).
Oglądamy zatem „Samoloty 2”. Osobiście polecam!
Akt VI, scena I – umyć się
T: S. idziemy do mycia.
S.: Ale ja nie chcę.
T: S.-fuj!
Fuj! Może niezbyt ładne słowo, ale zdziałało cuda. Podchodzę do S. i mówię, że tu jest fuj, pokazując na nim. Nie zawsze działa, ale warto próbować.
Scena II – kto pierwszy?
T: Będę pierwszy w łazience.
S.: Ja wygram!
I S. leci do łazienki! Wystarczy wsadzić do wanny…
Scena III – wanna
Zabawa w robienie kawy dla tatusia, bo tatuś to kawoholik, pianka, bańki mydlane itd. itp.
Akt VII – bez scen
Po 12h wraca Żona. S. rzuca się w ramiona i… zasypia. 😀 Z mamusią, a jak! 🙂
Epilog
Oczywiście, że to wszystko wygląda kolorowo, cukierkowo, sielankowo itd. W życiu różnie bywa. Akurat tamten piątek nam wyszedł, ale czasami patrzymy na siebie z S. i obaj myślimy tylko o jednym: „Kiedy wróci Mama/Żona?” Osobiście podziwiam moją Żonę (ogólnie kobiety!) za kreatywność i cierpliwość.
Tyle!
Na zdjęciu wygrany zestaw Lego Duplo.