Otrzymałem maila z pytaniem, dlaczego uczymy (albo bardziej nakazujemy uczniom) wierszy na pamięć? Adresatka, we wpisie na swoim blogu, zamieściła zdjęcie utworu Jana Kochanowskiego „Czego chcesz od nas Panie?” Rzeczywiście: w jakim celu każemy (bo po prostu zadaję wiersz, podaję termin i odpytuję) dzieciom wkuwać wiersze na pamięć?
Reminiscencja
Wiersz, który pamiętam jeszcze z podstawówki, kiedy jeszcze zasiadałem po „niebezpiecznej” stronie biurka, to „W pamiętniku Zofii Bobrówny” Juliusza Słowackiego. To, że zaległ mi w szarych komórkach do dziś jest dla mnie powodem do dumy. Często i gęsto chwaliłem się jego znajomością: czy to jeszcze w liceum, na studiach, jak również przy okazji spotkań.
Właśnie – spotkania! Kultowa „Pani Twardowska” (jeszcze w starej, bardzo starej podstawówce) często gości na biesiadach. Przynajmniej dwie, może trzy strofy, mówione chórem, z domieszką śmiechu… A „Oda do młodości”? A „Inwokacja” z „Pana Tadeusza”? Kto z nas tego nie pamięta? I jeszcze „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”!
Lans?
Odpowiem za siebie: dlaczego uczniom „nakazuję” uczenia się na pamięć pewnych utwór?
Po pierwsze – niech będzie, że na pierwszym miejscu – mały lansik w towarzystwie nie jest zły! Ba! W gimnazjum podałem uczniom-chłopcom (prawie mężczyznom) kilka tytułów, którymi mogą zaimponować koleżankom… W paru przypadkach ponoć podziałało.
Kto z nas nie lubi czasami zabłyszczeć? Jakoś nie uwierzę, że nie ma takiej osoby… Wiersz powiedziany z pamięci? +10 do wizerunku. 😉
Aby pamiętać
Zanim zaczniecie czytać dalej, obejrzyjcie fragment filmu…
Jeśli ktoś nie czytał „Syzyfowych prac”, może obejrzy chociaż film. Polecam jedno i drugie… Nie mam zamiaru w tym miejscu tłumaczyć fabuły powieści Żeromskiego, ani problematyki przezeń poruszanej. Myślę, że sam fragment recytacji „Reduty Ordona” mówi wiele za siebie.
W momencie, oby nigdy taki już nie nastał, kiedy zabroniliby nam myśleć, pamiętać o wartościach, pozostanie tylko to, czego się nauczyliśmy.
Podobną myśl usłyszałem od pewnego księdza, który mówił, aby uczyć się na pamięć fragmentów Pisma Świętego. Cel: możliwość modlitwy w każdej sytuacji i położeniu.
Jak typowy belfer…
Jak typowy belfer rzeknę, że nauka wierszy (ale nie tylko, ponieważ utworów prozatorskich także) na pamięć to przecież ćwiczenie owej… pamięci.
Ale w swojej pracy zawodowej, przy kształceniu tej umiejętności, zwracam jednak uwagę na inne aspekty, jak potrzebne we współczesnym świecie. Po pierwsze to umiejętność prezentacji siebie w różnych sytuacjach. Poprzez recytację krótszych lub dłuższych utworów uczeń ma nabrać pewności siebie, jakże potrzebnej np. podczas rozmów o pracę z rekruterem.
Po drugie – zabrzmi psychologicznie, ale w czasie nauki recytacji, samego przygotowania do „występu”, uczniowie muszą się zmierzyć z samymi sobą. Z nieśmiałością, cichym mówieniem, wpatrywaniem się w podłogę. Polecam np. aby podczas nauki mówili utwór przed lustrem, patrząc we własne oczy. To naprawdę trudne!
Niemniej lepiej już na etapie podstawówki uzmysłowić uczniom, że pewne umiejętności są potrzebne i przydatne w dorosłym życiu. Jeśli dowiedzą się przy okazji o swoich pewnych „ograniczeniach”, to już kolejny sukces. A jeśli dodatkowo uda się ich przekonać, że warto pracować nad sobą… Pełny sukces!!!
Na pamięć
Z nauki recytacji nieprędko zrezygnuję! Widzę w niej sens i wiele pożytku. Dlatego „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”, „Spóźniony słowik”, „Z pamiętnika Zofii Bobrówny” jeszcze długo będą rozbrzmiewać w mojej sali lekcyjnej.