Dzięki uprzejmości uczennicy, Harry Potter i przeklęte dziecko , przeczytałem. I choć do ósmej już części przygód czarodzieja z Wysp Brytyjskich podchodziłem z dystansem, przyznam, że się nie zawiodłem. Pisałem zresztą <klik> pół roku temu, iż będzie to hit wydawniczy jesieni. Myślę, że się nie pomyliłem.
To będzie dramat!
Pierwszą wiadomością, która wzbudziła zaskoczenie, było to, iż ósma część będzie, jest, dramatem. To scenariusz spektaklu, cieszącego się dużą popularnością na Wyspach. Osobiście nie lubię czytać tego typu literatury. Uważam, że dramat jest po to, aby go wystawić na scenie i obejrzeć. Ciężko przechodziłem przez Hamleta, Nie-boską komedię czy Wesele. Brakuje mi osoby narratora, kogoś, kto trochę poprowadzi mnie przez świat przedstawiony danego dzieła.
I tak też było w przypadku Przeklętego dziecka. Pierwsze sceny jakoś przetrawiłem. Później jednak… Akcja na tyle się rozkręciła, że nie miało dla mnie znaczeniu już, w jaki sposób to jest napisane. Ważne było tylko to, co się ma wydarzyć.
A działo się dużo
Nawet bardzo dużo… Z fabułą wiązały się kolejne moje wątpliwości. Czy nie będzie zbytnio naciągana, czy ósma część nie jest tylko próbą odcinania kuponów, czy coś jeszcze innego? Mile się rozczarowałem. J. K. Rowling, wraz z Jackiem Thornem i Johnem Tiffany’m, musieli mieć rzeczywiście pomysł na powrót do świata Harry’ego Pottera.
Rzecz dzieje się w 19 lat od wydarzeń z „Insygniów Śmierci”. Nieco rozczarować mogą się najwierniejsi fani, może nie ci pierwsi, którzy dorastali z Harrym, Ronem oraz Hermioną, ponieważ trójka naszych bohaterów… właśnie dorosła. Wiodą normalne życie, w swoim, normalnym świecie. Co prawda każde zajmuje dość intratne stanowisko urzędnicze albo osiągnęło sukces w biznesie. Jednak problemy już są nieco inne. Głównie chodzi o wychowanie dzieci, relacje ojca z synem – o jakże to ważne! Szczególnie kiedy ten syn nie jest takim, jakim chyba by się chciało, aby był.
Zresztą – nie każdy to chyba potrafi zrozumieć, byłoby trzeba zapytać jakieś sławy – bycie synem TEGO jednego człowieka, który ocalił świat, nie może być łatwe. W „Przeklętym dziecku” widzimy to na dwa sposoby po pierwsze to Albus Potter, syn Harry’ego, a po drugie to Scorpius Malfoy, posądzany, iż jest synem samego Voldemorta. Co ciekawy, chłopcy trafią do jednego domu i szczerze się przyjaźnią.
Reszty fabuły nie zdradzam, ale uprzedzam – czasu się nie da zmienić.
Czy jest to udany projekt?
Uważam, że tak! Miło było, po tylu latach, wrócić do Hogwartu, posłuchać rozmów dobrze znanych postaci. Dorastało się przecież z nimi, czekało na kolejne przygody, zarywało noce, aby ze smutkiem stwierdzić, że przecież zaraz książka się skończy. Więc czytało się znowu i znowu, i znowu. Najwięcej razy przeczytałem pierwszą część, do szóstej i siódmej planuję wrócić. Przez 4 lata z rzędu, na wakacje miałem zaplanowaną tylko jedną lekturę. Nawet prezentację maturalną przygotowywałem z kreacji bohatera w powieści fantastycznej, na przykładzie serii o Harrym Potterze.
„Przeklęte dziecko” z kolei pokazało, iż nasi ulubieni bohaterowie także dorastają… I mają problemy z dziećmi. 😉
PS. Inne moje teksty o Harrym Potterze: <klik>, <klik>, <klik>.
Czytałam już kilka recenzji i wiele z nich było niepochlebnych, ale mimo wszystko – przeczytam tę książkę 🙂 Jak w końcu znajdę czas… 😉
Prawdopodobnie oczekiwaliśmy czegoś innego.